Receptury Babuszki Agafii - maska, mydło i scrub ♥
O ile uwielbiam kosmetyki od naszych zachodnich sąsiadów i podczas wizyt w Niemczech zawsze kupuję kilka produktów w ciemno, to przed kosmetykami pochodzącymi z Rosji, długo się wzbraniałam. Wydawały mi się zbyt "obce i podejrzane" aby wypróbować je na własnej skórze. Mnóstwo pochwał i pozytywnych recenzji skłoniło mnie jednak do podjęcia ryzyka. Żeby w razie czego było na kogo zgonić, poprosiłam o kosmetyki Mikołaja, który obdarował mnie pełnym pakietem! Mikołaj, grudzień - dawno prawda? Miałam mnóstwo czasu aby dokładnie przetestować i szczerze ocenić to rosyjskie trio!
Zadaniem scrubu do ciała jest oczyszczenie skóry i robi to dosyć profesjonalnie. Nie żałowano mu składników i tak oto w saszetce znajdziemy:- pączki i nasiona mandżurskiej brzozy - usuwają zrogowaciały naskórek, aktywanie regenerują.
- biała pokrzywa - łagodzi, wzmacnia ochronne właściwości skóry.
- dziki majeranek - uspokaja skórę, przywraca jej naturalną gładkość i zmiękcza,
- ekstrakt mydlnicy lekarskiej - to tradycyjny środek do głębokiego oczyszczania skóry.
Scrub oczyszcza, ale nie podrażnia, a to jeden z najważniejszych powodów by przyznać mu wielki plus! Skóra po nim nie staje się tłusta, jest oczyszczona, a jej stan widocznie się poprawia. Z całej opisywanej trójki, produkt jest najmniej wydajny, ale ciężko mówić tu o porównaniu, skoro każdy ma inną funkcję. Otwierając saszetkę mam wrażenie, że wpuszczam do swojej pielęgnacji... kawałek lasu :) W zielonym scrubie można doszukać się sporych kawałków składników, dokładnie widać czym pielęgnujemy ciało. Do tego zapach - nie ma żadnych wątpliwości, że dominuje tu brzoza. Nie mam żadnych zastrzeżeń do działania produktu, ale chyba nie skuszę się już na niego właśnie z powodu tej leśnej nuty. Wolę bardziej tajemnicze i niezidentyfikowane zapachy, ale miłośnikom takich aromatów bardzo polecam!
Maska to zdecydowanie mój ulubiony produkt, któremu bez wahania przyznaję tytuł hitu kosmetycznego ostatnich miesięcy. Jej głównym zadaniem jest oczyszczanie i przyznam, że robi to wzorowo! Żaden ze składników w tej mieszance nie jest przypadkowy:
- brzozowy dziegieć - normalizuje wodno-tłuszczowy bilans skóry
- szałwia i altajski miód - tonizują i uelastyczniają skórę
- sól rapa - otwiera pory i oczyszcza
Sposób użycia nie jest niczym odkrywczym - podobnie, jak przy większości tego typu produktów, nakładamy ją na oczyszczoną skórę i pozwalamy działać przez jakieś 10 minut. Gwarantuję Wam, że to wystarczy by cera stała się oczyszczona, matowa, a wszelkie podrażnienia i niedoskonałości przygasły. Konsystencja jest bardzo zbita, gęsta i chwała za to, w końcu nic się nie wylewa i nie trzeba walczyć z czasem przy jej nakładaniu. Do tego wspaniały, naturalny zapach. Trudno mi określić co w nim dominuje, ale zdecydowanie nie jest to typowy apteczny aromat, tylko kojąca mieszanka wcześniej wymienionych przeze mnie składników. Nawet teraz zachwycam się jej zapachem i myślę sobie, że to idealny produkt na domowe SPA - relaksuje, koi i co najważniejsze działa!
Do samej formuły mydła do ciała byłam nastawiona średnio - mydło kojarzy mi się wyłącznie z myciem rąk i stosowanie go na całe ciało, jak i na włosy byłoby dla mnie ostatecznością. Ale nie ma co porównywać produktu ani do tradycyjnych mydeł w kostce, ani do tych bardziej popularnych w płynie. To bowiem specjalne mydło, którego skład to same perełki:
- kamczacka wulkaniczna glinka i 5 tajemniczych roślin z zawartością saponin (środka spieniającego) - oczysczają ciało i włosy bez naruszenia strefy ochronnej skóry
- oleje z roślin syberyjskich - dzięki zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych, odżywiają i nawilżają skórę.
Składniki ciekawe, ale stosowanie produktu to żadna filozofia, nakładamy na wilgotne ciało i włosy, masujemy do spienienia i zmywamy. Nie trzeba na nic czekać, powtarzać, szybki prysznic i gotowe! Co do działania to również jestem zachwycona - po takim zabiegu z użyciem produktu, ciało jest oczyszczone, a skóra zregenerowana. Miałam obawy przy stosowaniu mydła na włosy, ale całkowicie niepotrzebnie, bo świetnie zastępuje szampon. Oczywiście przy moich długich włosach niemożliwe jest pominięcie stosowania dodatkowej odżywki.
I po raz kolejny zachwycam się bliżej niezidentyfikowanym zapachem, który potrafi uspokoić po ciężkim dniu i konsystencją całkiem odmienną od żelów pod prysznic i szamponów - gęstą, kremową, która pozwala nam kierować produktem, a nie na odwrót :)
Receptury Babuszki Agafii zasługują na kosmetycznego Nobla, jestem pewna, że mają bardzo wielu zwolenników, a ich grono stale się powiększa. Zachwalać można wszystko - konsystencję, zapach, działanie. Moją uwagę przyciągnęły także opakowania. Malutkie saszetki z zakrętkami, zaprojektowane według jednego wzoru, w stonowanych kolorach, z obowiązkowym wizerunkiem Babuszki. Nie zajmują wiele miejsca, więc idealnie sprawdzą się przy mniejszej powierzchni na przechowywanie kosmetyków, ale co najważniejsze - w podróży! Czy te produkty mają w ogóle jakieś wady? Nie sądzę!
Kiedyś problemem była dostępność, teraz praktycznie w każdym centrum handlowym znajdują się wysepki z rosyjskimi produktami, a w Internecie coraz więcej sklepów oferuje taki asortyment. Ceny również są bardzo przystępne i trochę zależne od naszej woli poszukiwań, bo w różnych miejscach kosztują od 5 do 10 zł / saszetka 100 ml
Mój Mikołaj spisał się na medal - obdarowując mnie trzema, wydawać by się mogło, małymi i niepozornymi saszetkami, zadbał o całą moją podstawową pielęgnację: maska dziegciowa - do twarzy, mydło - do ciała i włosów oraz brzozowy scrub - do pielęgnacji ciała. Maska z pewnością nie opuści mojej kosmetyczki, bo nigdy nie trafiłam na lepszy produkt, ale zamierzam wypróbować także inne produkty od Babuszki, teraz już beż żadnego ryzyka! :)