TRYB JASNY/CIEMNY

Azjatycka pielęgnacja z pandą ♥

Na dłuższą metę nie potrafię żyć bez blogowania, a ze względu na zaległości, jakie się tu pojawiły dopadły mnie ogromne wyrzuty sumienia! Jeśli doszło już do tego, że przez chwilę zastanawiałam się, jaki właściwie mam szablon na blogu, to zdecydowanie przyszedł ten etap, w którym trzeba powiedzieć temu lenistwu dość! :) Ale wymówki się skończyły - sprzęt jest, materiałów mnóstwo, a i chęci ogromne! Także kilka dni przed oficjalnym rozpoczęciem nowej pory roku, wracam z nową wiosenną energią! :)

Dzisiaj kilka słów o pielęgnacji prosto z egzotycznej Azji. Na naszym rodzimym rynku oczywiście nie brakuje pielęgnacyjnych hitów, ale tym razem przeważyła ciekawość za czymś odległym i nieznanym, dodatkowo wzbogaconym o element... PANDY!
Holika Holika Panda

Nie można było wybrać lepiej! Pełna uroku, zawsze zrelaksowana, ale też nie oszukujmy się - lekko leniwa i zaspana. (Nie, to nie ja -  to panda :) Czyż to nie idealna towarzyszka naszego domowego SPA? :)

W recenzji pojawią się dwa produkty z My Asia, a na pierwszy ogień pójdzie oczywiście:
Holika Holika Baby Pet Magic Mask Sheet - maseczka witaminowa w płachcie.
Holika Holika maseczka panda recenzja
Zadaniem produktu jest odżywienie skóry, przywrócenie jej naturalnego blasku i usunięcie efektu pandy (zaciemnienia pod oczami). To obietnice producenta - a jak jest po wyjęciu z opakowania? Maseczka pachnie przyjemnie, ale za nic nie jestem w stanie porównać tego aromatu do czegokolwiek innego. Woń jest bardzo delikatna, oczyma wyobraźni widzę bambusowy, deszczowy las pełen pand :)

Bawełniana płachta jest nasączona do granic możliwości, wręcz opływa w dobroczynne składniki, które raz, dwa lądują na mojej twarzy. Pierwsze miłe zaskoczenie - płachta nie jest za duża, ani za mała - idealnie dopasowuje się do kształtu twarzy. Nie opada, nie przesuwa się, oczywiście do momentu, w którym nie poczuję chęci na zjedzenie czegoś... natychmiast! :) Maseczkę zgodnie z zaleceniami producenta pozostawiłam na ok. 20 minut.
Holika Holika maska panda recenzja
Pozwólcie, że daruję sobie wstawianie zdjęcia w maseczce, a to jaką słodką Pandą jestem zostawię dla siebie :) Uwielbiam efekt po zdjęciu maseczek w płachcie, nie robię ich zbyt często, dlatego dla mnie to już element całkowitego relaksu i pielęgnacji na wysokim poziomie. A teraz efekty:

♥  Twarz była bardzo mocno odżywiona, cała substancja z maseczki szybko się wchłonęła pozostawiając miękką i nawodnioną skórę. 


♥  Cienie pod oczami stały się mniej widoczne.

Skóra w okolicach oczu stała się miękka i zregenerowana.

♥ Twarz wyglądała na mniej zmęczoną, promienną.

Nie było łatwo, od razu mówię, że nie testuję maseczek w sobotę o 12, gdzie zdążę się już wyspać i wypocząć, tylko w piątek po pracy i całym tygodniu wrażeń! Wtedy mają wyjątkowo trudne zadanie, ale też łatwiej sprawdzić, czy faktycznie działają, jak należy. I oczywiście warto zauważyć, że maseczka nie usunie całkowicie problemu zaciemnienia pod oczami, ale stopniowo pomoże sobie z nim radzić! :)

Cena: ok. 18,99/ szt. (tutaj)
Moja ocena: 5/5

Drugim produktem z azjatyckiej pielęgnacji jest:
Holika Holika Daily Garden Damyang Bamboo Soothing Cleansing Foam - pianka do oczyszczania twarzy z ekstraktem z soku z liści bambusa.
Holika Holika bambus


Jeśli etap stania się Pandą mam już za sobą, czas na bambusa!
Pianka o bardzo gęstej i zbitej konsystencji pachnie bliźniaczo podobnie, jak opisana wyżej maseczka. Po pobraniu z tubki małej ilości produktu i rozpoczęciu wcierania w skórę twarzy natychmiast zamienia się w gęstą piankę i jest gotowa do oczyszczania naszej skóry. A jak z  działaniem?

♥ Pianka powoduje wrażenie ,,usuwania" wszelkich złych składników, mocno oczyszcza skórę. Zastosowane przez producenta określenie ,,głęboko oczyszczająca" jest tu jak najbardziej na miejscu!

♥ Po jej zastosowaniu mam 100% pewności, że skóra jest wystarczająco oczyszczona.

♥ Maseczka koi i łagodzi podrażnienia skóry, pozostawia skórę miękką,

♥  Jest bardzo wydajna, a do jednorazowego użytku wystarcza mała ilość produktu.

Cena: 29,99/ 100 ml
Moja ocena: 4,5/5

Trochę żałuję, że pianka nie została wyprodukowana z opakowaniu z pompką, chociaż z drugiej strony może z tak gęstą konsystencją wcale nie byłoby to dobre rozwiązanie.

Podsumowując, pielęgnacja w towarzystwie Pandy zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Piankę włączyłam do produktów codziennego użytku, na pewno jeszcze nieraz skuszę się również na maseczkę, bo okazji do ukrycia zmęczonych oczu na pewno nie zabraknie :)

A oto zamówienie z My Asia w całości i m.in. produkt, którym jestem zachwycona - maseczka dla podróżników :)

Komentarze

  1. Maski z tej serii mam zamiar w najbliższym czasie przetestować ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żadnego z tych produktów nie używałam, ale maski w płachcie to i moje ulubione produkty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ada Szczepańska19 marca 2017 20:20

    świetny duet. mam mega ochotę na tą piankę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetna recenzja:) mam zamiar przetestować oba produkty, pozdrawiam!:)
    http://www.ladymademoiselle.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Te maseczki są mega urocze. Mam straszną ochotę jakąś przetestować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z chęcią sama przetestowałabym taką maseczkę ale jakoś nie było jeszcze okazji :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Polecane posty

Copyright © Czokomorena